poniedziałek, 25 października 2021

Życie po życiu czyli byli kontraktorzy

Kontynuujemy nasz cykl rozmów z Kontraktorami. Tym razem zarówno gość inny niż zwykle jak i atmosfera spotkania nietypowa. Półmrok, przysłonięte kotary, a mimo to nasz rozmówca nosi ciemne okulary i zasłaniającą twarz czapkę. Zgodził udzielić wywiadu pod warunkiem że nie ujawnimy jego tożsamości. Przed nami T jeden z tych którzy ulegli podszeptom z krzaków i zostawili Korporację.

Redaktor: Jak rozpoczęła się Twoja przygoda SoftSystem?

To było na ostatnim roku studiów. Postanowiłem skończyć z radosnym nicnierobieniem i zacząć zarabiać na życie. Zdziwiony dowiedziałem się że w Rzeszowie funkcjonuje firma o której nigdy wcześniej nie słyszałem, a która zatrudnia setkę programistów z okładem. Stwierdziłem to coś w sam raz dla mnie. Podanie, CVka, telefon z ustaleniem terminu egzaminu ...i pierwsza niespodzianka. Na kanapie w recepcji spotykam pół swojej grupy ze studiów. A myślałem że byłem oryginalny...
Egzamin - jakiś kosmos - ślimak w tablicy?! To prawie jak nieważkie pyłki i równania różniczkowe na wykładach z algebry.
Jeszcze tego samego dnia wyniki i oczekiwanie na Dziedzica. Jako że musiał doglądać biznesu oczekiwanie trochę się przeciągnęło. Głodni i zmęczeni zaczęliśmy rozważać pomysł zjedzenia sztucznego kwiatka z poczekalni. Do dziś pamiętam minę recepcjonistki która starała się nas nie słuchać.
Później już było z górki: spotkanie z Dziedzicem, porozmawialiśmy o samochodach na parkingu i perspektywach rozwoju. Przedstawił wartość wypłaty - w porównaniu z 0,00PLN które zarabiałem do tej pory kwota była olśniewająca.
Uścisnęliśmy sobie ręce i ze studenta-nieroba przekształciłem się w poważną firmę informatyczną.

Redaktor: Jak wyglądały początki? 

No cóż pierwszego dnia ktoś wpadł do naszej sali i zaprosił na tort i szampana. W pierwszej chwili myślałem że tak witają wszystkich nowych kontraktorów, ale wkrótce okazało się że to z okazji jakiegoś ślubu - w sumie szkoda - to byłaby sympatyczna tradycja.
Drugiego dnia zostałem zbesztany że mam słabą roczną średnią commitów i zagrożono że jak jej nie poprawię zabiorą mi dostęp do repo. W mojej obronie stanął sam Arus. "Daj mu się jeszcze wykazać" powiedział. No i wykazywałem się. Przez najbliższe lata Arus nie raz pożałował tego przypływu dobroduszności.
Trzeci dzień zostałem świadkiem rozmowy telefonicznej z Fatherem "Kiedy jakąś wojnę wygracie? W Iraku baty dostajecie"
Jak widać poziom abstrakcji rósł wykładniczo, i co zaskakujące to wszystko zamiast coraz dziwniejsze wydawało mi się coraz bardziej normalne.

Redaktor: Czy było ciężko?

Na początku zdecydowanie. Człowiek po studiach ledwie wiedział z której strony linijki się średnik stawia, a tutaj stawał przed brołserami, stejtmentami i łerkszitami pełnymi rowków. Mogło to przytłoczyć i przytłaczało.
Moment gdy po oddaniu kodu dostawałeś wiadomość żeby stawić przed obliczem trójki BDT podnosił ciśnienie. W najlepszym przypadku oznaczał że zrobiłeś coś głupio, w najgorszym że zepsułeś pół systemu.
Ale później zatrudniono następną osobę i mogłem zgrywać fachowca. "Popatrz - znam się, pracuje miesiąc dłużej..."
Chwila następna i okazało się że jestem taki doświadczony że mogę zacząć robić review. Emocje jakie ten proces wyzwalał nie raz opisywano na stronach tego periodyka.
Później już zleciało. Osoby się zwalniały i zatrudniały na przemian, a ja jako ten leśny dziadek mogłem narzekać na młodzież która nie potrafi nic porządnie zakodować.

Redaktor: Jakbyś w takim razie porównał programowanie w Korpo i krzakach

To dwa zupełnie różne światy. W Korpo mkniesz siłą bezwładności po torach wytyczonych przez Architektów ku celom wyznaczonym przez Dyrekcję. Krzaki to romantyczne kicanie po łące. Jednego dnia programujesz roboty w pythonie, a następnego piszesz makra w visual basicu.

Redaktor: Krzaki nieraz kuszą benefitami i rozrywkami. Słyszeliśmy plotki od uciekinierów...

Rzeczywistość nie jest tak różowa. Z początku jest to emocjonująca rozrywka, później ciężki obowiązek. Kciuki mam wykrzywione od pada, słuch uszkodzony od stukotu piłkarzyków. Trzeba nadążać za modą żeby utrzymać się na topie. Czytałem że w przyszłym roku będzie modne singapurskie paczinko więc zamówiłem maszynę przez AliExpress, żeby móc trenować i mieć przewagę nad resztą.

Redaktor: To chyba jednak przesada...

Ani trochę. To ciągła walka by utrzymać status i porozumieć się z młodszymi programistami. Zafarbowałem włosy żeby się nie wyróżniać na Stand-Upach, co rano robię też przegląd Tik-Toka żeby rorzumieć o czym toczą się rozmowy. Na szczęście używam aplikacji "Moja - nawijka" która na podpowiada mi tematy do rozmowy (z wymową!) i tłumaczy odpowiedzi na polski. Wcześniej było ciężko.

Redaktor: Do jakiej firmy warto złożyć podanie i dlaczego jest to SoftSystem?

Po prostu musisz sobie zadać pytanie czy chcesz być części podziemnego strumyka czy górotworu. Firma górotwór jest tylko jedna.