poniedziałek, 6 grudnia 2021

Przesyt parówkami i kudosem

 

    Wszyscy doskonale widzimy cywilizacyjny rozwój i ekonomiczny progres rozgrywający się dookoła nas. Rośnie dosłownie wszystko - od stopy życiowej do stopy procentowej. Gospodarka kipi i gwiżdże, branża medyczna przeżywa swoisty mezozoik, ba! nawet firmy krzaki pisane patykiem po piasku pączkują mimo zimowej aury. Więc i nasza Korporacja staje się beneficjentem tegoż splendoru, suto rozpieszczając swych wiernych  kontraktorów dzięki wspaniałym wynikom implementacyjno-finansowym. Było już wakacyjne "distribute money", teraz więc pora na grudniowe, mikołajkowe i  pachnące korzeniami oraz cynamonem świętowanie. 

    Co prawda uroczysta soft-wigilia jednak poległa pod pandemicznym ( sic! ) naporem, ale udało się zorganizować królewskie soft-uczty zespołowe oraz rozdać podarki od samego ( dla wierzących Świętego dla niewierzących Santa ) Mikołaja. Nie szło przejeść i przepić tego potężnie zastawionego pizzą i mięsiwami stołu. Ruch na rynku zablokowano, kucharze pocili się nad kotłami, barmani żonglowali szkłem a kelnerki tworzyły żywy łańcuch tac - i każdy mógł poczuć jak się bawi Korporacja. Ledwo wytoczywszy się na nogach, po odespaniu i przetrawieniu oraz obowiązkowej filiżance dziurawca z miętą na drugi dzień, można było ochoczo zająć się rozpakowywaniem podarków, czyli wspaniałej makiety "Soft-Ślimaka" wraz z otoczeniem - do samodzielnego złożenia, która zdobi zapewne już niejedno biurko, ocieplając i dodając otuchy podczas jakże mrocznej, ponurej i przygnębiającej  domowej pracy zdalnej. 

    Patrząc na to wszystko z dalekiej orbity dystansu, widzimy że nie sposób już przyjąć i przetrawić  więcej! Zróbmy więc sobie przerwę od dobrobytu, bo mam wrażenie że jeszcze chwila i  Playstation dostaniemy żeby grać w Ponga na pieniądze !  Pora brać się do jeszcze solidniejszej pracy aby w przyszłym roku zadziwić benefitami już nie lokalne krzaczki, ale samą Krzemową Dolinę ! Do dzieła !!!

 

poniedziałek, 25 października 2021

Życie po życiu czyli byli kontraktorzy

Kontynuujemy nasz cykl rozmów z Kontraktorami. Tym razem zarówno gość inny niż zwykle jak i atmosfera spotkania nietypowa. Półmrok, przysłonięte kotary, a mimo to nasz rozmówca nosi ciemne okulary i zasłaniającą twarz czapkę. Zgodził udzielić wywiadu pod warunkiem że nie ujawnimy jego tożsamości. Przed nami T jeden z tych którzy ulegli podszeptom z krzaków i zostawili Korporację.

Redaktor: Jak rozpoczęła się Twoja przygoda SoftSystem?

To było na ostatnim roku studiów. Postanowiłem skończyć z radosnym nicnierobieniem i zacząć zarabiać na życie. Zdziwiony dowiedziałem się że w Rzeszowie funkcjonuje firma o której nigdy wcześniej nie słyszałem, a która zatrudnia setkę programistów z okładem. Stwierdziłem to coś w sam raz dla mnie. Podanie, CVka, telefon z ustaleniem terminu egzaminu ...i pierwsza niespodzianka. Na kanapie w recepcji spotykam pół swojej grupy ze studiów. A myślałem że byłem oryginalny...
Egzamin - jakiś kosmos - ślimak w tablicy?! To prawie jak nieważkie pyłki i równania różniczkowe na wykładach z algebry.
Jeszcze tego samego dnia wyniki i oczekiwanie na Dziedzica. Jako że musiał doglądać biznesu oczekiwanie trochę się przeciągnęło. Głodni i zmęczeni zaczęliśmy rozważać pomysł zjedzenia sztucznego kwiatka z poczekalni. Do dziś pamiętam minę recepcjonistki która starała się nas nie słuchać.
Później już było z górki: spotkanie z Dziedzicem, porozmawialiśmy o samochodach na parkingu i perspektywach rozwoju. Przedstawił wartość wypłaty - w porównaniu z 0,00PLN które zarabiałem do tej pory kwota była olśniewająca.
Uścisnęliśmy sobie ręce i ze studenta-nieroba przekształciłem się w poważną firmę informatyczną.

Redaktor: Jak wyglądały początki? 

No cóż pierwszego dnia ktoś wpadł do naszej sali i zaprosił na tort i szampana. W pierwszej chwili myślałem że tak witają wszystkich nowych kontraktorów, ale wkrótce okazało się że to z okazji jakiegoś ślubu - w sumie szkoda - to byłaby sympatyczna tradycja.
Drugiego dnia zostałem zbesztany że mam słabą roczną średnią commitów i zagrożono że jak jej nie poprawię zabiorą mi dostęp do repo. W mojej obronie stanął sam Arus. "Daj mu się jeszcze wykazać" powiedział. No i wykazywałem się. Przez najbliższe lata Arus nie raz pożałował tego przypływu dobroduszności.
Trzeci dzień zostałem świadkiem rozmowy telefonicznej z Fatherem "Kiedy jakąś wojnę wygracie? W Iraku baty dostajecie"
Jak widać poziom abstrakcji rósł wykładniczo, i co zaskakujące to wszystko zamiast coraz dziwniejsze wydawało mi się coraz bardziej normalne.

Redaktor: Czy było ciężko?

Na początku zdecydowanie. Człowiek po studiach ledwie wiedział z której strony linijki się średnik stawia, a tutaj stawał przed brołserami, stejtmentami i łerkszitami pełnymi rowków. Mogło to przytłoczyć i przytłaczało.
Moment gdy po oddaniu kodu dostawałeś wiadomość żeby stawić przed obliczem trójki BDT podnosił ciśnienie. W najlepszym przypadku oznaczał że zrobiłeś coś głupio, w najgorszym że zepsułeś pół systemu.
Ale później zatrudniono następną osobę i mogłem zgrywać fachowca. "Popatrz - znam się, pracuje miesiąc dłużej..."
Chwila następna i okazało się że jestem taki doświadczony że mogę zacząć robić review. Emocje jakie ten proces wyzwalał nie raz opisywano na stronach tego periodyka.
Później już zleciało. Osoby się zwalniały i zatrudniały na przemian, a ja jako ten leśny dziadek mogłem narzekać na młodzież która nie potrafi nic porządnie zakodować.

Redaktor: Jakbyś w takim razie porównał programowanie w Korpo i krzakach

To dwa zupełnie różne światy. W Korpo mkniesz siłą bezwładności po torach wytyczonych przez Architektów ku celom wyznaczonym przez Dyrekcję. Krzaki to romantyczne kicanie po łące. Jednego dnia programujesz roboty w pythonie, a następnego piszesz makra w visual basicu.

Redaktor: Krzaki nieraz kuszą benefitami i rozrywkami. Słyszeliśmy plotki od uciekinierów...

Rzeczywistość nie jest tak różowa. Z początku jest to emocjonująca rozrywka, później ciężki obowiązek. Kciuki mam wykrzywione od pada, słuch uszkodzony od stukotu piłkarzyków. Trzeba nadążać za modą żeby utrzymać się na topie. Czytałem że w przyszłym roku będzie modne singapurskie paczinko więc zamówiłem maszynę przez AliExpress, żeby móc trenować i mieć przewagę nad resztą.

Redaktor: To chyba jednak przesada...

Ani trochę. To ciągła walka by utrzymać status i porozumieć się z młodszymi programistami. Zafarbowałem włosy żeby się nie wyróżniać na Stand-Upach, co rano robię też przegląd Tik-Toka żeby rorzumieć o czym toczą się rozmowy. Na szczęście używam aplikacji "Moja - nawijka" która na podpowiada mi tematy do rozmowy (z wymową!) i tłumaczy odpowiedzi na polski. Wcześniej było ciężko.

Redaktor: Do jakiej firmy warto złożyć podanie i dlaczego jest to SoftSystem?

Po prostu musisz sobie zadać pytanie czy chcesz być części podziemnego strumyka czy górotworu. Firma górotwór jest tylko jedna.

środa, 25 sierpnia 2021

Od praktykanta do Kontraktora czyli jak wygrać życie.

 

    Zaczynamy nowy cykl, mający przybliżyć archetypy i postacie które spotykamy w naszej Korporacji oraz pokazać przez rybie oko kamery i optykę nowych czasów ludzkie sprawy i historie. Oto wywiad z panem - nazwijmy go X,  typowym Kontraktorem naszej Korporacji, człowiekiem spełnienia i sukcesu dzięki karierze w naszej firmie.

fantazyjny_milton: Opowiedz nam jak to się stało, że dołączyłeś do SoftSystem?

   Pewnego pięknego wiosennego dnia, jeszcze podczas studiów na polibudzie na 3 roku, gdzieś pomiędzy kolejną imprezą, meczem w CS-a a wykładem z ... czegoś tam, zapisaliśmy się na praktyki organizowane przez firmę dla studentów PRZ.    Spędziliśmy intrygujący, upalny, wakacyjny miesiąc w trzysta a, próbując zrozumieć tajniki interfejsu HIS i przesyłanych nim mesydży, tworząc do nich edytor w - takie to były czasy - C++, MFC, Win32Api używając legendarnego VS 6. Do dziś pamiętam niesamowitego porannego kaca, smak kanapek odgrzewanych w mikrofali, aromat firmowej kawy zgrzytającej fusami w zębach i błogosławieństwo posiadania klimatyzacji. A także niesamowitą ciszę i ład w firmowym budynku, co kompletnie kontrastowało z anarchistyczną  atmosferą akademika. 

    W wakacje przed ostatnim, 5 rokiem studiów spotkałem na dworcu PKP w Rzeszowie kolegę z którym byłem na praktykach, który rzucił news: "Pracuję w SoftSystemie w Farmacji !" Zachęcił do spróbowania swych sił kreśląc wizję złotej góry z diamentami i posypką , złożyliśmy więc większą grupą CV u pani Basi. Minęło kilka jesiennych miesięcy i ... telefon. Zapraszamy na egzamin ! 

    Doskonale pamiętam nerwową atmosferę porównywalną z egzaminem z Analizy Matematycznej i słynne zadanie z wypełnieniem tablicy w "ślimaka". Gdy emocje już opadły  - jak ten słynny kurz w piosence Perfectu - ogłoszono wyniki egzaminu i zaproszono najlepszą grupkę na rozmowę kwalifikacyjną. Siedzimy więc na recepcji, czekając na swoją kolej i udając porządnych młodych ludzi z ambicjami - aż w końcu zapraszają mnie! Wchodzę do sali , tam siedzą ( wówczas nieznani ) Pwol, Skrobi i Gsowa i mówią do mnie: "Zapraszamy na statek - służbowo!" I śmiech ! No to musiało być z górki. 

    Z około 10 osób - potrzebowano 3 do Farmacji. Ale potrzebna była jeszcze jedna osoba do enigmatycznego zespołu testowania automatycznego. "Pisze się takie skrypty w czymś podobnym do javascriptu, bardzo proste, dasz sobie radę"Skrobi przedstawił ofertę nie do odrzucenia, czy ktoś był przeciw? Nie widziałem. Klamka zapadła, cyrograf podpisany, krew upuszczona a fajka pokoju zakopana razem z toporem.

    I tak skończyło się piękne studenckie nic-nierobienie i zostałem Kontraktorem, przez duże Ka bo po polsku, jednocześnie wkraczając w dorosłość w iście kapitalistycznym stylu - zakładając działalność gospodarczą.

Mów mi Rockefeller !  

    Dziedzic uścisnął dłoń i snuł wizję zmniejszania vatu przez korzystne inwestycje uposażenia, pani Basia zasypała papierologią, urząd miasta, zus, gus i skarbówka wgniotły w ziemię biurokracją. Ale stało się - ogoliłem się, okąpałem, odziałem w czyste przyodziewki, wkroczyłem drżąco do sali trzysta i usiadłem przed monitorem. 

f_m: Studiowałeś Informatykę. Co Ci się spodobało w testowaniu? Dlaczego wybrałeś taką ścieżkę kariery?

    Czysty przypadek, równie dobrze mogłem jak spora część kolegów i koleżanek którzy egzaminowali się później , trafić do Genetyki. Albo do Instrumentów obecnie DMI. Albo do Patologii. Albo do każdej innej firmy która wówczas zajmowała się branżą IT. O testowaniu nie miałem generalnie zielonego pojęcia. Ani o skryptach do pisania testów automatycznych. Byłem zielony niczym preria po wiosennym deszczu i równie niezmiernie pusty.  

f_m: Swoją przygodę z naszą firmą rozpocząłeś na stanowisku Programisty Testów Automatycznych. Jak później wyglądała ścieżka Twojej kariery w firmie?

    Spędziłem niezapomniane lata w AT, poznając Radiologię, Farmację i Genetykę od tej ładniejszej funkcjonalnej strony, poznawałem też metodyki i tajniki kodowania testcasów automatycznych, scenariuszy unit testowych,  współpracy firmowej,  szlifowałem angielski na niezapomnianych lekcjach i ogarniałem  się w organizacji pracy. Z czasem na znaczeniu zaczęła zyskiwać Genetyka, która dojrzewała do tego żeby iść w końcu "lajw". I nagle ogłoszono odgórny pobór na programistów do Genetyki. Niczym branka do carskiego wojska sprawdzono uzębienie, czy nie głuchy i nie przygłup i zakomenderowano - na górę ! do Genetyki i do Faraona ! Marsz ! 

    I tak wraz z częścią zespołu AT a także Farmacji, zanurzyliśmy się w prawdziwym Rowie Mariańskim czyli programowaniu poważnego systemu w nowej technologii, a C# i Java to wówczas było prawdziwe novum. Ze spraw typowo służbowych, zajmowałem się łataniem bugów w Genetyce przy okazji wprowadzając nowe - czyli tym co robili praktycznie wszyscy dookoła, notorycznie narzekając "kto to tak zj****ł".   

f_m: Czym dokładnie zajmujesz się obecnie na swoim stanowisku? Jak wygląda Twój typowy dzień pracy?

    Nadal zajmuję się łataniem bugów w Genetyce przy okazji wprowadzając nowe. Przez te wszystkie lata nic się nie zmieniło. Dzień zaczynam od kubka aromatycznej, porannej kawy z pianką w kształcie dolara, po czym rzucam się w wir niesamowitych i atrakcyjnych wyzwań przygotowanych przez klienta który nie tyle chce co wręcz łaknie iść "lajw" z naszym systemem. Z marszu kompiluję 4.1.x, rzutem oka ogarniam spisane dobrym językiem wymagania funkcjonalne,  gibkim ruchem palca poprawiam tego małego ifa który źle działa, podziwiając piękny, standaryzowany, samokomentujący się kod, wytestowany tak że nikt nie wie skąd ten zepsuty mały if. Procesuję  wszystko zgodnie z procedurami i wesoło dokumentuję swą pracę.  Po czym syty sukcesu wracam  do inwestowania uposażenia na giełdzie surowców, tudzież innych kokosów.  

f_m: Co sprawia Ci największą satysfakcję w pracy?

    Moment w którym po skompilowaniu 4.1.x podnosi się środowisko w weblogicu, i eclipse wpina się debugiem zatrzymując na trafnie ustawionym breakpoincie, to prawdziwa ekstaza nerwowa. Młodszych Kontraktorów, nieprzywykłych do takich bodźców może to skołować to tego stopnia że w panice potrafią zbiec w krzaki.

f_m: Jakie są Twoje zainteresowania poza pracą?

Nie rozumiem, co to znaczy "poza pracą" ? Chodzi o sen ?

f_m: Jak wyobrażasz sobie dalszą karierę w naszej firmie?

Sky is the limit ! 

f_m: Dlaczego poleciłbyś pracę w SoftSystem? 

    Byłem świadkiem wielkiego upadku Dżenzajma, podziału czyli schizmy na Majo, Jumisia i Odersy, odejścia Faraona, posadzenia ziemniaka w doniczce, cięcia biurka na pół i cieknącego sufitu. Widziałem od środka piwnice Dziedzica pełne słoików marynowanych maślaków, inwestygowałem taski gdy "baba leżała i czekała na stole operacyjnym", biesiadowałem w SPA i plażowałem na Florydzie. Pytałem co masz w bułce, odbierałem podwyżki słysząc przyjacielskie - "Tylko cyt!", tkwiłem resztką sił o 3 nad ranem przy komputerze pisząc "Investigation in progress" i jadałem softbułki. 

Wszystko to odejdzie w niepamięć jak łzy na deszczu. 

I każdemu kto chciałby przeżyć choć cząstkę takiej historii, polecam ! Reszta niech idzie w krzaki. 

f_m: Dziękuję za wywiad. 

Wzajemnie. I zapraszam do złożenia CV ! Nie warto przegapić takiej okazji.



środa, 30 czerwca 2021

Iga

    

    Skoro uczeni mawiają że nie wchodzi się dwa razy do tego samego bloga, to wejście trzy razy już nie łamie tezy i niczemu nie szkodzi. A okazja jest wielkiej, symbolicznej wagi. 

    Nie da się policzyć ile osób odeszło przez te 6 lat. Każda z nich była ważna, wnosiła coś do całokształtu naszej wtedy  jeszcze firmy, obecnie KORPORACJI. Osoby znane, lubiane, bez których już jak bez ręki, osoby z firmą i w firmie kojarzone. Ale zgódźmy się - pożegnanie  jakie  przeczytaliśmy dzisiaj jest symbolem zmiany i ostatecznego końca 'la belle epoque'. Upadek Konstantynopola, odkrycie Ameryki, Wielka Rewolucja Francuska, rozbicie atomu. Wiele jest takich momentów, a dziś jesteśmy świadkami takiegoż na naszym KORPORACYJNYM polu. 

    Iga. Czy trzeba dużo pisać ? Myślisz SoftSystem -  widzisz panią Basię, Wallego i Igę. Każdy kto przepracował co najmniej dziesięć lat ma taki obraz w pamięci. Osoba która w każdej sytuacji - nawet najbardziej absurdalnej - dodawała animuszu uśmiechem i żartem. Kobieta pracująca która żadnej pracy się nie bała -  kto pamięta słynne co kwartalne akcje liczenia biurek i Igę z kajetem wchodzącą do sali ? Pilotowała wyjazdy biłanów  organizując wyprawki, pilnowała telefonów supportowych, zajmowała się marketingiem i była twarzą firmy. To o niej śpiewał Rosiewicz w słynnym tekście "Za jeden uśmiech oddałbym Chicago, Paryż, Krym!". 

    Niestety - czas płynie nieubłaganie. Wiele osób odeszło, wiele odchodzi a zapewne jeszcze wiele odejdzie gdzieś w tak zwane złośliwie - "krzaki". Ale nasza KORPORACJA spokojnie uzupełni braki, niczym biały karzeł grawitując i przyciągając kosmiczny pył. I pędzimy  nadal przed siebie - ku nowemu ! 


poniedziałek, 28 czerwca 2021

Tempus fugit

 

    Uczeni mawiają, że nie wchodzi się dwa razy do tego samego bloga. I pewnie mają rację, ale też inni uczeni mawiają że rocznice należy celebrować. Pogódźmy więc te dwie tezy i niech powstanie synteza antytezy. 

    To już prawie 6 lat od ostatniego wpisu. Dużo i niedużo, niech każdy przejrzy się w lustrze, rozejrzy dookoła i sam oceni jaki to wycinek czasu. A następnie niech wybierze się do firmy i... właśnie, wyobraźmy sobie że powróciliśmy z dalekiego "hałaństwa" po 6 latach, z Antarktydy czy też innego San Escobar, gdzie siedzieliśmy odcięci od środków komunikacji kompilując w FORTRANIE na Apple II nowe workshety.

    Wysiadamy z legendarnej "szesnastki" na przystanku na Leszka Czarnego, spoglądamy na budynek ( tu już ogarnia nas palpitacja bo są dwa! a nie ma legendarnego kortu gdzie szlifowały się talenty godne Igi Świątek ) i wchodzimy do środka przez stare wejście - jedyne jakie znamy. A tu zmieniło się wszystko, wystrój wnętrza, ludzie i atmosfera. Nie ma już pani Basi w słynnym akwarium, monitorującej surowo ale matczynie sprawy administracyjne. Recepcja jest godna korporacyjnego hotelu, łazienki w TVN Style stylu, lanczrumy piękne jak katalog z IKEI. Największy szok z pewnością spotka go na pierwszym piętrze - nie ma już słynnego gabientu Wallego, teraz urzęduje tam administracja a jedynie portret "ku pamięci" przypomina o stracie. Nowy instytut przytłacza stary budyneczek, przesłania go swoim postępem i nowością, pokazując dobitnie jego ubiegłowieczność i małofirmowość. Jeśli pospacerujemy, odnajdziemy sporo znanych twarzy, jednak widać jak na dłoni zmianę pokoleniową oraz to że ubywa osób które jednoznacznie się z firmą kojarzyły będąc niejako jej symbolami. 

    Siądźmy więc do komputera i zalogujmy się. Niby genetyka ta sama, ale szybko utoniemy w gąszczu nowych technologii. Zmieniła się java, wl, .net, vstudio, projekt sporo przytył, są nowe produkty (szybko dojdziemy do wniosku że blog powinien nazywać się ctghlamolflwdxpbiognm.*), katalogi, frameworki, pojawiły się najlepsze cuda i wianki z technologicznego cyberkotła. Produkty rozrosły się też funkcjonalnie, stojąc w cuglach z najnowszymi trendami laboratoryjnymi i naukowymi, a i rozmaitym pandemiom się nie kłaniamy tylko ładujemy batchowo te wellki w instrument na akcji PCR dla testu COVID. 

    Nowy intranet z pewnością rozpali policzki od ekscytacji, liczba procedur administracyjnych i produkcyjnych spowoduje skok ciśnienia, krótki spacer po nowym budynku wzbudzi emocje godne wizyty w Kaplicy Sykstyńskiej a rzut oka na liczbę i lokalizację klientów genetyki da upust emocjom,  bo przecież już nie jesteśmy po prostu FIRMĄ - jesteśmy już globalną, certyfikowaną na rozmaite etykietki KORPORACJĄ branży IT i to z kontekstem naukowym ! A co za tym idzie - zmieniła się też organizacja  i kultura pracy, a uposażenia skoczyły i to w górę, co każdy zapewne odczuwa co miesiąc patrząc na swoje konto. 

    Zazwyczaj każdy z nas wraca do dawnych czasów z sentymentem, bo kiedyś to "wszystko było lepiej a teraz..." mawia się przy każdej okazji. Myślę jednak że ta wyprawa w przyszłość pokazała że wyszliśmy na zmianach na dobre, stojąc niczym kolos z Rodos dumnie nad sztormami wyzwań i trzęsieniami potrzeb branży medycznej IT w XXI wieku, a porzucenie ciasnej skorupy drobnofirmowej małostkowości było korzystne. 


ps.

Tylko malutka deserowa łyżeczka dziegciu w tej kadzi miodu - 4.1.x się wciąż nie kompiluje.

 Ale to chyba jest ten constans który łączy nas z przeszłością, cytując klasyka W. Młynarskiego w piosence "W Polskę idziemy" :

"Jakby nam kiedyś tego zabrakło,
Nie... nie zabraknie..."


;)