środa, 11 stycznia 2012

Keine Grenzen, keine Fahnen


Dziedzic zlitował się nad wielkim tłumem ludzi, byli bowiem jak owce nie mające pasterza. I zaczął ich nauczać... A gdy nastała 13:00 przystąpili do niego dwaj managierowie i rzekli: Skad wezmiemy ciastka i colę aby oni sie posilili? On im odpowiedział: Wy dajcie im jeść. Odpowiedzieli mu: Nie mamy tu nic prócz pięciu WZ-tek i dwóch polo-coli. Wtedy polecił im wszystkim usiąść gromadami w żółtym lunch-roomie. I rozlożyli sie gromada przy gromadzie, pietro przy pietrze, Lwowska przy AK, po stu i po piędździesięciu. Dziedzic wziąwszy WZ-tki i odmówiwszy Kudos rozdal siedzacym; podobnie uczynil z polo-colą rozdając tyle ile kto chciał. A gdy wszyscy się nasycili rzekł: Zbierzcie pozostałe ułomki aby nic nie zginęło. I zebrano jeszcze dwanaście pełnych recycle-bin'ów. Tych zaś których jedli było około 350 programistów i testerów nie licząc administracji i p. Staszka.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

(...)odmówił Kudos(...)
//w myślach dodając "dance for me, monkey-boy"

Anonimowy pisze...

Tak, impreza przednia, już dawno się tak nie ubawiłem jak się wtedy ubawiłem.

Krupek pisze...

bo jak rzekł dziedzic...Bo firma to przede wszystkim ludzie...