niedziela, 21 czerwca 2009

Zamiast kija i marcherwki dwa kije...

No i stało się. Kryzys finansowy czyli wymówka pracodawców aby ciąć wydatki kosztem pracowników dopadł i nas. Jedyna impreza firmowa na którą z utęsknieniem czekają co roku wszyscy pracownicy firmy oraz ich rodziny, jedyna impreza którą można było się pochwalić przed kolegami lub koleżankami pracującymi w innych branżach, jedyna impreza dzięki której choć trochę firma sprawiała wrażenie że jest przyjazna pracownikom nie odbędzie się. Powód? Oczywiście kryzys finansowy. Jeszcze dobrze nie opadły echa wspaniałego przemówienia zaczerpniętego niczym z hollywoodzkiego scenariusza "Dnia niepodległości", gdzie byliśmy wychwalani za naszą pracowitość i obiecywano nam , że jak dalej będziemy ciężko pracować to zostaniemy nagrodzeni a tu nagle ukazano nam gdzie nas tak naprawdę ma dział kierowniczy. Pracując przez ostatni rok sporo ponad normę każdy po cichu liczył, że może na pikniku będą jakieś większe fajerwerki. Ci co przez pracę muszą zaniedbywać rodziny mówili żonom że tak naprawdę firma nie jest zła. W końcu niedługo zorganizuje nam piknik. W końcu trochę ukaże on firmę z lepszej strony. Nie tylko jako obóz pracy przez który same muszę zajmować się domem i dziećmi bo mężów nigdy nie ma w domu a jak są to dalej pracują tylko jako firma która daje coś w zamian. Chyba nawet nie muszę mówić jak została przyjęta informacja, ze pikniku jednak nie będzie. Ostatni argument który mieliśmy dla naszych żon upadł. Co teraz mówią o naszej firmie i co nam doradzają to chyba też każdy się domyśla. Pracując tutaj najlepiej przestać się spotykać ze znajomymi. Ostatnio podczas takiego spotkania jedni się chwalili jak to mieli zafundowane wczasy firmowe w turcji. Inni że firma im dofinansowała wczasy nad morzem. Gdy od żony usłyszeli jak wygląda praca u mnie zobaczyłem tylko konsternacje w ich oczach. Najgorsze było to, że jedyne co mogłem powiedzieć dobrego na temat firmy to to, że mam nienormowany czas pracy. Jednak żona wtedy dodała sprostowanie ile ten czas pracy wynosi.
Wielu pewnie się ze mną nie zgodzi. Tylko ile z tych osób ma rodziny? Można też powiedzieć, że jak nie pasuje to można odejść. Można.. tylko gdzie? Wiadomo jak wygląda rynek pracy w naszym mieście. Dlatego zaciska się zęby i się pracuje zachowując pozory że wszystko jest w porządku. Ale jak długo się wytrzyma? Wszystko ma swoje granice.
A wystarczył by jeden głupi piknik....

10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Na początku sarkazm a potem wylewanie żali. Słabo kiler. Każdy jest kowalem swojego losu, a talent do usprawiedliwiania siedzenia i użalania się nad sobą to nasza cecha narodowa. Nie jesteś chłopem pańszczyźnianym. Chcesz - wyjedź, nie chcesz - zostań w S.S. na kolejne 20 lat (kusząca perspektywa). Ja już sie pakuje.
Pozdrawiam :)

Kiler pisze...

Ja bym raczej powiedział, że cechą narodową jest u nas to, że każdy jest mocny w słowach pod warunkiem, że jest anonimowy :) Własnie ostatnio widziałem ile osób otwarcie prosto w oczy potrafi wyrazić swoje niezadowolenie. Tchórzostwo i ucieczka to jest właśnie obecnie cecha narodowa polaków :) Proszę bardzo... pakój się i wyjeżdzaj :) Jak już pisałem wcześniej wyrażam tylko opinię jako osoba która ma rodzinę. Jaki srosunek do pracy mają osoby samotne lub które jeszcze relacje damsko męskie traktują na zasadzie kobieta w garach a ja jako pan i władca zajmuje się zarabianiem na życie to już nie moja sprawa :)

trapper pisze...

Zawsze mnie zastanawiało jak ta firma potrafi spowodować, że co nie wymysli to i tak prawie 300 osób tylko grzecznie wysłucha i z pokorą przyjmie. Za umiejętności czarodziejsko-psychologiczno-społeczne piatka, szkoda tylko że wykorzystuje to w taki a nie inny sposób. Jedynym rozwiazanie jednak jest odejscie a najlepiej caly jeden zespol w jedne dzien.

Anonimowy pisze...

Zgadzam się z Kilerem, chciałbym zobaczyć tą Twoją odwage...

Anonimowy pisze...

Co za marazm. Nie ma pikniku, Boże.. wielkie mi ajwaj. Impreza za 100 zł ode łba.
Troche optymizmu. Cieszmy sie co mamy: kasa jest, podwyżki są, klima działa, słońce wstaje, servery chodzą. Cieszmy sie co mamy, bo są pracownicy IT, którym w czasach kryzysu tak sie nie powodzi. Nawet gdybym chciał zmienić prace to nie za bardzo sie da bo z rekrutacja krucho wszedzie. Wiec, nie ma co marudzic i całowac jaśnie świętobliwą dziedzicową ****

Anonimowy pisze...

W sprawie pikniku to dodam tylko że jeśli firma traktowałaby swoich pracowników poważnie to przynajmniej wystosowałaby jakieś oficjalne info w tej sprawie. Jeśli chodzi o nas drodzy koledzy to prawda jest taka że jeśli się nie zorganizujemy, nie postawimy i nie będziemy solidarni to będą z nami dalej robić co chcą...
Tak naprawdę wszystko w naszych rękach, terminy napięte, firma ma dużo do stracenia...

fantazyjny_milton pisze...

Pamiętajcie o jednym - przy Dziedzicu jeszcze nikomu grosz z głowy nie spadł! Cierpliwość i pokora prowadzi do wyniesienia nad poziomy gruntu !!! Nie kąsajmy łapy ( czy może raciczki ) która nas karmi !

robol_w_fabryce pisze...

Zgadzam sie z tobą drogi miltonie. Jeszcze przyjdą słoneczne dni. Jeszcze dziedzic zrobi nam fieste. Jeszcze bedziemy cieszyć się każdym dniem. Świat jest piękny!

Anonimowy pisze...

To ja jestem pierwszym (i oby ostatnim - dla waszej pełni szczęścia), któremu bycie pokornym nic nie dało. Bycie poddupkiem Dziedzica to nie wszystko. Jest jeszcze kilka innych osób, które z chęcią staną ci na drodze podkładając świnie, albo przydzielając taką robotę, żebyś chcąc nie chcąc się na niej wyłożył (poślizgnął się na własnych żygowinach, wydalonych z nudów). Ja się odważyłem, odszedłem. I jestem szczęśliwy. Brakuje mi kilku osób (nic straconego :-) ), bo co jak co, ekipa w SS jest na prawdę w pytę. I tylko dzięki Wam wytrzymałem całe eony w tej firmie, zanim zdecydowałem się powiedzieć władzom: bez żartów, tak dalej być nie może. Aż chce się zacytować Dzień Świra: "8 lat podstawówki i 4 liceum. 5 bite studiów, 20 lat praktyki i oto mi płacą. Jakby ktoś dał mi w mordę. Dżizus, kurwa, ja pierdolę!".

Dodam jeszcze, że "odejście całego teamu" nic nie da. Niejednokrotnie były bardziej istotne powody, które mogłyby zjednoczyć ludzi, a jednak tego nie uczyniły. Poza tym cóż możecie zdziałać w firmie, która działa według zasady, że każdego doświadczonego pracownika można zastąpić skończoną liczbą studentów (a pamiętajcie, że jest jeszcze oddział na Ukrainie). A że kod wygląda jakby był pisany w Logo czy najwyżej Basicu - nic to. Wygeneruje się defekta i następna osoba to poprawi.

A sam Dziedzic - już się dawno zabezpieczył. Dodatkowa chałupa, Spa, biurowiec, który bez problemu wynajmie... jesteście na przegranej pozycji. :-(

Anonimowy pisze...

A co to za imprezka była dwie soboty temu? Jakieś samozwańcze spotkanie IWS czy może ciche spotkanie dla szych SS sponsorowane przez Dziedzica?
Osobiście stawiam na to drugie gdyż to jedyna okazja by zakupić winko na imieniny Dziedzicowej za amerykańskie pieniążki, plus oczywiście uzupełnić barek na następne pól roku.